30 lat temu zmarł mój Tata. To dwa razy więcej lat, niż ja wtedy miałam. Było już tyle rocznic, ale ta trzydziesta (chyba przez tą swoją trzydziestość) jakaś taka znowu bardziej melancholijna…
A dziś rano zmarł kuzyn mojej Mamy. Był z tego samego rocznika co moja Mama. I gdy wróciłam z pracy powiedziała, że tak sobie uświadomiła, że teraz to i na nich pora. Nie to żeby się wybierała na tamten świat, ale taka refleksja, że tyle ich było, kuzynostwa od rodzeństwa mojej Babci, a teraz.. a teraz nawet z czwórki rodzeństwa mojej Mamy została tylko moja Chrzestna…
Smutna jest ta ludzka przemijalność..
I taką bezsilność wywołuje