Od 4 rano nieprzerwanie pada śnieg. Mgły niby nie ma, ale… patrząc przed siebie nie rozróżnię nieba od ziemi, horyzont spowity jest bielą. Świat jest taki wyciszony i otulony. Aż dziw, że w weekend będzie 6-8 stopni na plusie.

Od 4 rano nieprzerwanie pada śnieg. Mgły niby nie ma, ale… patrząc przed siebie nie rozróżnię nieba od ziemi, horyzont spowity jest bielą. Świat jest taki wyciszony i otulony. Aż dziw, że w weekend będzie 6-8 stopni na plusie.
Kalendarz jest pełny mniej lub bardziej dziwnych świąt. Dziś na ten przykład mamy Dzień Śniegu, który można w tym roku należycie świętować, choć włoski w nosie trochę przymarzają 😉 Przez ferie zrobiłam trochę śnieżnych zdjęć swojego najbliższego świata. I oto produkt finalny:
A jutro Blue Monday. Nigdy mnie nie dopadł, ale… jak się wraca do pracy po 3 tygodniach wolnego to wszystko zdarzyć się może 😉 W razie jakby mnie niebieska chandra dopadła to mam przecież swoje odstresowujące malowanie. Zaczęłam w piątek. Po otworzeniu pudełka przeżyłam szok, ile jest tych numerków i pól i jakie potrafią być małe. Na razie nałożyłam 3 kolory/odcienie z 20 więc efekt końcowy nieprędko 😉
Zdjęcia do prezentacji powstały na przestrzeni roku. Od dopiero co wyrośniętej pszenicy do ziarna…
Przez te 8, a w zasadzie 10 lat, co nieco się o zbożu i nie tylko nauczyłam.
A tymczasem największe szaleństwo zbożowe w ciągu roku właśnie jest w toku. Zaczęte jak nakazuje tradycja w sobotę (udało się w tym roku) 😉
Letnie klimaty królują więc wyjątkowo dobrze mi jest usiąść z książką w ogrodzie. Tym razem powieść zabiera mnie do Madrytu i Paryża. Ale coś innego bardziej przykuwało moją uwagę. By mieć lepszą pozycję obserwacyjną wsiadłam na dziób stworzonego w jednej chwili przez kapitana Juniorkę statku, który napędzany, niczym gondola, grabiowym wiosłem zabrał mnie na motylową wyspę. A na motylowej wyspie wokół gruszy harcowały one. Wystarczyło się nie ruszać i czekać, aż któryś usiądzie w dogodnej pozycji. Niestety nie chciały mieć zdjęcia grupowego 😉 Gdy już nasyciłam oczy, a „Piaskowa zabawa” dobiła do stałego lądu to jeszcze jeden zapozował na schnącej pościeli gdy wracałyśmy do domu.
Podczas gdy domowy jadłospis opanowała cukinia na różne sposoby, to dynie kwitną jeszcze w najlepsze
…is dancing with him, cheek to cheek…
Czerwone sukienki coś w sobie mają…
W nocy z czwartku na piątek spadły 33 litry wody na metr kwadratowy w dość intensywnym deszczu. Z tego powodu rano pszenica leżała całymi połaciami.
Czy się jeszcze podniesie? Nie wiadomo. Ale to, co dla ludzi w dużej mierze jest już plonem straconym, dla ptaków staje się rajem. Wczoraj pod wieczór z okna w pokoju Juniorki przyglądałam się sporej liczbie wróbli, które w tym wyłożonym zbożu urzędowały. Łatwo im usiąść i wydostać ziarno, które już jest praktycznie dojrzałe. Gdy się płoszyły nie uciekały daleko od tak suto zastawionego stołu 😉 Przysiadały na przydomowych choinkach i parapecie okna
Kiedyś podczas egzaminacyjnego oddelegowania do innej placówki, koleżanka z tamtej szkoły zapytała mojego kolegę co słychać. Kolega odpowiedział, że rozwija się jak Velvet 😉 Rozbawiło mnie to wtedy. Dziś i ja się jak Velvet rozwijam 😉 A wszystko za sprawą Salmiaki, która chciała zobaczyć więcej zdjęć z ogrodu, a że zainspirowała mnie swoją prezentacją to i ja postanowiłam spróbować. Kilka zdjęć, prościutki filmik i konto na YT, żeby nie obciążać tutejszej biblioteki mediów. I taadaaam, jest. Zapraszam więc na premierę Lipcowych odcieni
a tu konieczny włączony dźwięk 😉
miłego weekendu 🙂
Zgromadziły się w niezbyt fortunnym miejscu więc trzeba było je przenieść w bezpieczniejsze siedlisko