Pięć pozytywnych testów na Covid w zeszłym tygodniu w pracy zbiera dalsze żniwo. Wirus dopadł w końcu mnie. Objawy raczej łagodne. Ale kreski na teście od razu wyraźnie się wybarwiły. Boję się, że zarażę kogoś w domu. Juniorka po grudniowych perturbacjach ładnie doszła do siebie. Mama zdrowa. Mężu w niedzielę ma morsować w ramach WOŚP i ogólnie pomóc przy organizacji. Cholera!
A wieczorem jeszcze dostałam słynną ostatnio wiadomość na Messengerze z prośbą o numer telefonu od znajomego, która też ma być wirusem.
Ale chociaż ten cyfrowy w przeciwieństwie do korony nie zainstalowany.