W ostatnich latach rodzajów kalendarzy adwentowych jest coraz więcej. Już nie tylko czekoladkowe, ale z herbatami, z kosmetykami, z biżuterią, z zabawkami. Juniorka jest łasuchem i bez kalendarza ze słodkościami nie wyobraża sobie adwentu. Ale też lubię w tym okresie czytać jej coś, co ma 24 rozdziały i tak był już „Elf do zadań specjalnych”, „Gwiazdowy Prosiaczek”, a w tym roku będzie „Świąteczna podróż”. Sobie też kupiłam książkę, którą w kalendarzowy sposób można czytać. Seria „Czterdzieści” już nie raz rzucała mi się w oczy, ale jakoś tak jeszcze żadnej sobie nie sprawiłam. Książki traktują o czterech przyjaciółkach, które wkraczają w życie czterdziestolatek. Teraz wyszła już szósta odsłona „Czterdzieści dni do świąt”, która dzieje się jakieś 20 lat temu i 20 lat przed poprzednimi książkami, przez co jest niejako wstępem do tych już wydanych więc myślę, że spokojnie od końca można przygodę zacząć 😉 Świątecznych książek w zasadzie nie czytam (tylko jedną w karierze), ale w tym roku jakoś wyjątkowo na coś takiego mam ochotę, no to sobie świąteczne czterdziestki sprawiłam. Jak mi się spodoba to będę miała pomysł na gwiazdowy prezent… A oczekiwań wobec książki trochę mam 😉 ponieważ nas też jest cztery, nasze imiona zaczynają się na te same litery co imiona bohaterek, jesteśmy czterdziestkami i poznałyśmy się jakieś 20 lat temu i tylko z innym miastem jesteśmy związane 😉
