Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij

Miesiąc

Do końca został miesiąc. Miesiąc narastającego stresu, który wiem, że przyjdzie, ale jeszcze się na nim nie skupiam. Miesiąc pamiętania o wszystkim i ogarniania nieprzewidzianego. Czas, w którym najlepsze byłoby posiadanie umiejętności bilokacji i jasnowidzenia. Pora rozplanować czas by chociaż mieć poczucie złudzenia panowania nad czymś, na co ja w sumie mam najmniejszy wpływ, ale efekt końcowy zależy głównie ode mnie. Za miesiąc odetchnę.

Reklama

Zmiana pokoleniowa

Nie oszukujmy się. Wszyscy z naszego pokolenia, którzy mieli się (za przeproszeniem) hajtnąć to już to zrobili. Może jakiś wyjątek ma to jeszcze przed sobą, ale to już zawsze będzie wyjątek. Nadeszła właśnie pora następnego pokolenia. Chrześniak mojego Męża oświadczył się swojej dziewczynie, z którą już ładnych kilka lat tworzą parę. Od teraz generalnie przyjdzie nam chodzić na wesela jako wujostwo i mieć swój stolik w tej cichszej 😉 części sali. Juniorka pieje 😉 z zachwytu i oczekuje szybkiego ślubu co by Ona i jej kuzyn rówieśnik nie byli za duzi na niesienie obrączek, a kreację dla Panny Młodej też już sobie wyobraziła. Wydarzenie dla niej ogromne ponieważ to nie tylko Jej kuzyn, ale również Jej Chrzestny 🙂 Tak 😉 chrześniak mojego Męża jest chrzestnym Juniorki 🙂

Wychodzi na to, że czeka nas intensywny czas imprezowy 😉 w tym roku 18, w przyszłym dwa przyjęcia i 18, i jak widać wesela powoli się sypną wśród młodzieży.

I tak mija czas

Obudził mnie dziś budzik. To niezwykle rzadka sytuacja ponieważ budzikom nie dowierzam i mój organizm od 5 rano sam pilnuje żeby nie zaspać. Także dzisiejsze zdarzenie świadczy niestety tylko o dużym zmęczeniu. Fakt, że wtorkowy wyjazd pracowy dał mi na tyle w kość, że po powrocie do domu spędziłam całe popołudnie pod kołdrą, a dojście do siebie zajęło mi całe 24 godziny. Dziś miałam jechać na 14 godzin, ale odmówiłam.

Dziś tak w ogóle to chciałam uczcić efekty spotkania pod zegarem. Ale nie wiem czy mam jeszcze siły… chociaż może jednak zbiorę się do kupy, a będzie przynajmniej okazja by wyrwać się z domu.

nastolatki na na na 😉

Strach się bać

W grudniu koło Bydgoszczy spadła rosyjska rakieta… To jakaś godzinka drogi samochodem za nami… Dziś rano poinformowano, że w naszej przestrzeni powietrznej odnotowano obiekt, który wleciał do Polski z kierunku Białorusi (prawdopodobnie jest to balon obserwacyjny). Służby utraciły kontakt radarowy z obiektem w okolicach Rypina… To jakaś godzinka drogi samochodem przed nami…

Obiektu szuka jednostka WOTowców z kujawsko – pomorskiego. Mały oddział, ale jak będzie potrzeba to wysłani zostaną dodatkowi ludzi – zapewniają władze. Dostaliśmy też Alert RCB, że jak coś znajdziemy to mamy nie dotykać i zawiadomić Policję.

Może to już pora szukać sobie nowego adresu?

Przeliczając

Przyszedł czas wypełniania wniosków na dofinansowanie wczasów z Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych. Nie lubię tego obliczania ponieważ o ile z moimi dochodami jest jasna sprawa – PIT, to już mężowe to taka trochę umowna sprawa. Roczny dochód rolnika oblicza się w oparciu o wartość hektara przeliczeniowego. Wartość tej umownej jednostki rokrocznie ustala Główny Urząd Statystyczny i podaje go jesienią (także na ten moment obowiązuje wartość hektara za rok 2021 ponieważ za 2022 podadzą dopiero za kilka miesięcy). Wartość za 2021 jest ponad 500 zł mniejsza na jednym hektarze względem roku 2020 (znaczy dochody maleją)… Ciekawe jaka będzie za 2022 biorąc pod uwagę zbożowe perturbacje jakie zafundował nam rząd. Produkcja rolna mojego Męża w ubiegłym roku opierała się na pszenicy, kukurydzy, burakach cukrowych i rzepaku. Sprzedane były buraki i kukurydza. Tony pszenicy i rzepaku zalegają w stodole. A następne żniwa za 3 miesiące, co cały czas pochłania kolejne środki finansowe na efektywny zbiór. Chociaż rzepak już zgłoszony do ubezpieczyciela ze względu na przemarznięcie…

Na wakacje nie planujemy nic szczególnego. Nie do końca wiadomo jak będzie z finansami. Poza tym trzeba wymienić piec i powinniśmy zakończyć wymianę pokrycia dachowego, który na ten moment jest przykryty papą termozgrzewalną i pomalowany izolacyjną farbą…

W kwietniu wymyśliłam sobie, że na zwykłym koncie będę utrzymywać określoną kwotę, a jak na na koniec miesiąca będzie jakaś nadwyżka względem tej kwoty to będę przelewać ją na konto oszczędnościowe (większe oprocentowanie). Ale w kwietniu były Święta, urodziny Juniorki i trzeba było skompletować Młodej garderobę na nowy sezon, itd., itp., no i żadnej nadwyżki nie było… Pomyślałam, że w maju będzie lepiej. I o ile za Juniorki buty zapłacił teraz Mąż, to kupiłam Jej właśnie nową kurtkę przeciwdeszczową (bo we wtorek jadą na wycieczkę do miasta pociągiem, a zapowiadają, że może padać), czajnik elektryczny, prezent dla Mamy na Dzień Matki i w sumie to jestem już ciekawa/zaniepokojona czy uda mi się mieć coś ponad tą kreską, którą sobie wymyśliłam. No, ale nie narzekam, nie jest jeszcze źle, jeszcze sobie radzimy i na jakieś przyjemności nadal możemy sobie pozwalać 🙂

Kwiecień na maj

Ostatni tydzień kwietnia zawodowo był intensywny. Od dużej ilości chodzenia bolała mnie kostka, która i tak cały czas jest jeszcze stabilizowana. Ale to widać tak to jest jak się nie chce brać L4 bo większość dni przypadała na przerwę świąteczną…

W piątek Juniorka skończyła 9 lat. Niby jeszcze mało, ale właśnie tego dnia uświadomiłam sobie, że to już połowa drogi do 18, a ta to już poważna sprawa… Świętowaliśmy dużo. Zaczynając w piątek w naszym domowym gronie. W sobotę odwiedziła Juniorkę moja część rodziny. W niedzielę zaprosiliśmy rodzinę ze strony Męża. A przed nami jeszcze wizyta Chrzestnego, który przez te dni chorował i nie chciał nas przypadkiem zarazić.

Wczoraj dla odmiany wybraliśmy się na wycieczkę. Zwiedziliśmy zamek krzyżacki w Gniewie (fajny przewodnik nam się trafił) i ruszyliśmy nad morze do Rewy. Gdy byliśmy prawie u celu zadzwoniła Juniorki Chrzestna, że zaprasza wieczorem na grilla. Zjedliśmy obiad i ruszyliśmy na plażę. Mężu zamorsował w zimnej morskiej wodzie, ja odleciałam w swój świat i tylko Juniorce się trochę nudziło. Mnie jednak było żal stamtąd wracać, to chyba jest to „moje” miejsce na Ziemi. Na grilla zdążyliśmy i w ten sposób dzień wykorzystaliśmy do oporu, bardziej niż planowaliśmy 😉

Dziś dzień w pracy ze względu na opiekuńczy dyżur świetlicowy. Resztę majówki lenimy się w domu.

Pierwsze

Pierwsze prawdziwie wiosenne dni za nami. Pełne słońca i ciepła. Chociaż ja nie z tych, którzy przy pierwszej 20 wskakują w szorty i klapki bo ja jakoś tak dużo później odczuwam ciepło, to jednak niezmiernie się cieszę z takiej aury i z przyjemnością przebywam na powietrzu. Mniszki już zakwitły, a za chwilę rozwiną się pączki na wiśniach i jabłoniach.

Dziś pierwszy raz rozwiesiłam pranie na zewnętrznym suszaku. Żaden płyn do płukania prania nie jest w stanie nawet zbliżyć się do zapachu prania suszonego na słońcu i wietrze. Kiedy je zdejmowałam było dodatkowo tak przyjemnie ciepłe.

Zrobiłam też sałatkę wiosenną z nowego przepisu. Wiosenną ponieważ ze świeżym ogórkiem, rzodkiewkami, koperkiem, szczypiorkiem oraz drobnym makaronem, kukurydzą, szynką i serem. Czy smaczna sprawdzimy przy kolacji 😉

Photo by Tiana on Pexels.com

Bańkowanie

Ten mój czas ciszy osiągany w weekendy jest super. Myślę sobie o niebieskich migdałach, o wyjeździe w maju do Muzeum Wsi Mazowieckiej, marzę o szybkim wypadzie do Rewy w jakiś ciepły weekend, wyszukuję ofert noclegów z widokiem na morze – jak ten w Sztutowie, 50 metrów od plaży. I powtórzę się, jest super.

A potem przychodzi poniedziałek i trzeba przynajmniej głowę za bańkę wystawić. I wtedy okazuje się, że nie ogarniam, że tylko ślizgam się po powierzchni, że koncentracja zerowa i najlepiej jest wszystko zapisać na kartce bo inaczej na pewno zapomnę. Generalnie to cud, że w ogóle jakoś funkcjonuję. Ale już jutro środa, czwartek, piątek… i znowu przyjdzie bańkowanie 😉

Cisza

„Jak nauczyć się doświadczyć ciszy?

Postarać się wyłączyć świat dookoła. Odciąć się. Starać się nie myśleć. Bo jak pozwolimy myślom biec, polecą w przeszłość albo w przyszłość. A tu chodzi o to, żeby być tu i teraz. Czuć chwilę.” /Erling Kagge

Mam tylko nadzieję, że to „nie myślenie” nie jest ignorowaniem rzeczywistości. Bo lubię tą ciszę w mojej głowie.

Na onlajnie

Pandemia jakąś korzyść jednak przyniosła. Właśnie skończyło mi się szkolenie. Pani prowadząca w Szczecinie. Ja oddalona o 340 km, na fotelu w sypialni, z nóżką ułożoną na Juniorki krześle od toaletki, z kawką na stoliku. A w swoich domach koledzy z mojego zespołu. Jak to teraz wygodnie… kiedyś musieliśmy zebrać się wszyscy razem w jednym miejscu i jeszcze musiał przyjechać do nas prowadzący więc wybór szkoleń też musiał być ograniczony do lokalnych ośrodków. Obecnych możliwości już bym nie oddała.