Piątkowe popołudnie po kolejnym pełnym stresu tygodniu. Pogoda zamulająca bo deszczowa. Zakupy, rachunek na przeszło 300 PLN. Płatność kartą. Piknęło więc trzeba wprowadzić PIN. I ZONK. Patrzę na Męża i mówię „nie pamiętam pinu”. Po kolejnej chwili sobie przypomniałam, ale zamieszanie na kasie wprowadziłam.
Najważniejsze, że sobie przypomniałaś:) Mi ostatnio umknął numer telefonu Męża, a wcześniej recytowałam go z pamięci w mig..
Mam tak, gdy czegoś nie robię z automatu. Jeśli się zatrzymam i zastanowię- katastrofa :-)))
ja ostatnio zapomniałam zabrać karty z bankomatu, także można i tak!
Każdy ma czasem taką zawiechę. To się peseloza nazywa podobno.