Dzwoniliśmy dziś do siebie w sumie 3 razy. Tak bardzo prosił żebym przyjechała jutro albo następnym razem jak zawiną do Gdańska. Powtarzał "wymyśl coś i przyjedź". Nigdy wcześniej nie przeżywał rozłąki tak bardzo. W zasadzie to on już nie prosi, on nalega. Gdyby to było prostsze… przecież ja też chcę się spotkać, wtulić się w niego i zapomnieć o całym świecie. A pewnie przyjdzie nam czekać do momentu kiedy zejdzie ze statku i będzie mógł przyjechać tutaj – to będzie prostsze do realizacji. Tylko kiedy to będzie…?
Desperat
<font …