Kiedy w maju zachorowałam pisałam do koleżanki z pracy jakie mam objawy. Napisałam. Wysłałam. I potem zobaczyłam. Oprócz bardzo obolałego ciała, gorączki i niewielkiego kaszlu miałam też ZAKOCHANY nos. Oczywiście automatyczny słownik w taki sposób poprawił sobie słowo zatkany. Zakochany przecież zawsze lepiej brzmi. Po chwili zastanowienia pomyślałam, że to nie takie głupie. Przecież mój nos jest zakochany w zapachach świeżych, cytrusowych, wodnych, których z nastaniem każdej wiosny ciągle poszukuję.
Taki zapach owiewa mnie każdego lata przy wejściu do jednego z centrów handlowych. Wdycham go zawsze głęboko. Widać, że mimo posiadania flakoników Armaniego, Kleina, Chanel to jednak moje gusta perfumeryjne nie są zbyt wygórowane 😉 Idę dalej, zapach się ulatnia. W końcu ja tu przyszłam po chusteczki higieniczne. Potrzebuję takie w paczuszkach po 10 szt., takie do torebki. Stoję przed półką w drogerii i patrzę na ofertę mojej ulubionej firmy. Paczuszki w foliowych wagonikach po 15 szt. Myślę sobie: po co komu aż 15 paczuszek z chusteczkami? Mnie wystarczy tylko wagonik z 10 paczuszkami. W końcu znajduję taki. Wzory bardziej infantylne, a ja na pogrzeb mam iść… ale dobra biorę, na napisy nie zwracam uwagi. Juniorka w domu widząc słodkie leniwce od razu rozpakowała moje chusteczki. Chusteczki zapachowe. O zapachu… lata… Moja Mama twierdzi, że to jakby arbuz… nie wiem. Wiem, że gdy czuję ten zapach to mam ochotę napić się mirindy 😉
Sommerduft. Z niemieckim od dawna nie mam nic wspólnego, ale wiem co to sommer i duft, dla pewności mój chusteczkowy sommerduft wrzucam w google (może coś doprecyzują i ten arbuz może będzie). W odpowiedzi dostaję galeryjkę zdjęć z perfumami. Jedne mnie zaciekawiły. Sommerduft z nutami głowy: passiflora, jeżyna, mandarynka, bergamotka; serca: plumeria, ylang-ylang, kwiat pomarańczy; baza: wanilia, bursztyn, drzewo sandałowe. Po jednym wąchnięciu najbardziej wyczuwam jeżynę, ale OK, taki mój zapach też może być, choć nie koniecznie jako sommerduft 😉
A smaki lata? Na te dni to domowa lemoniada. Może nie tak dobra jak ta w łódzkim zoo, ale z własną miętą. I ciasto z naszych jabłek.
I tylko temperatura lata się znów obniżyła. I znów długie spodnie założyłam, a na dwór wychodzę w swetrze.