Wokół Juniorki ostatnio dużo poważnych tematów. Odchodzenie z tego świata ludzi, w jakiś sposób nam bliskich. Wojna. Śmierć i Zmartwychwstanie. Ośmioletnie dziecko nie we wszystkich bierze czynny udział, część dociera do niej pokątnie/przypadkiem, nie wszystko jest zrozumiałe.
– Babciu, a czy to prawda, że Jezus umarł za nasze grzechy?
– Babciu, a czy Pan Bóg na pewno nam wybaczy jak coś źle pomyślimy? Zapytała i się rozpłakała…
Jako dziecko kościół postrzegałam jako coś fajnego. Z koleżankami biegałam na różaniec, drogę krzyżową, a w szczególności majowe. Ale chyba nie zadawałam takich pytań. Z biegiem lat światopogląd mi się zmienił. Teraz mój stosunek do wiary jest co najmniej ambiwalentny, ale Juniorka na religię uczęszcza. Nie tak dawno czytałam artykuł, w którym była mowa o tym, że nasza wiara od małego wpaja nam poczucie winy. I tak też odebrałam pytania i płacz Juniorki, jako pewien lęk i właśnie poczucie winy, winy której Ona nie rozumie. A tak być przecież nie powinno. Czytając bloga Rivulet jestem pewna, że Jej dzieci w zupełnie inny sposób odbierają doktrynę Wielkiego Tygodnia. Rozmawiamy, ale nie do końca jestem pewna czy Juniorka poczuła się lepiej. Może to też znamię tych czasów, że już małe dzieci bardzo dosłownie rozumieją czy obrazują sobie śmierć na krzyżu za czyjeś grzechy przez co biorą to nazbyt do siebie… Nie wiem w czym rzecz, ale wiem, że nie chcę by Juniorka w taki sposób to odczuwała.

Jak byłam dzieckiem to wiara była radosna. Niedzielne msze z koleżankami, świecenie jajek, śpiewanie kolęd. Nie miałam żadnych rozterek.. dopiero po latach,jako dorosła zaczęłam mieć wątpliwości i pytania
Ja też nie pamiętam, żebym w taki sposób odbierała wiarę. Dawniej bywałam bardziej religijna niż obecnie, ale chyba nigdy nie miałam jakiegoś poczucia grzeszności ani nie czułam żadnego lęku. Również raczej miałam okresy, że lubiłam chodzić na roraty, drogi krzyżowe i różańce. Z poczuciem krzywdy o wpajanie winy od małego spotkałam się z tym dopiero czytając wypowiedzi osób, które były mocno wierzące i zaangażowane w dzieciństwie i młodości, bardzo poważnie traktowały treści przekazywane przez Kościół, a później zdecydowały się od Kościoła odsunąć i dzisiaj wspominają to z żalem. Trudno mi powiedzieć, od czego zależy odbiór religijności, bo jednocześnie jako dziecko byłam dość mocno wrażliwa.
Pamiętam scenę z kościoła, kiedy małe dziecko (może 5 letnie) stało koło rodziców, biło się w pierś i powtarzało, moja wina, moja bardzo wielka wina. Być może nie rozumiało przesłania, ale mną ten obrazek wstrząsnął. Bo jak to, jaka jego wina, co ten maluch sobie myśli, czym nasiąka i jak bardzo się tej winy boi. Juniorka jest dociekliwa i widać wrażliwa, mój Mały nie zadaje takich pytań, może wystarcza mu wiedza z lekcji religii i jeszcze nie wnika głębiej w jej treść..
Wiara prawdziwa a kościół to różne sprawy…
Zdrowych, pogodnych Świąt mimo wszystko.