Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij

Za mało muzyki

Ostatnio przeczytałam, że jakieś badania sugerują iż śpiewanie, granie na instrumencie lub słuchanie muzyki ma pozytywny wpływ na zdrowie psychiczne, a korzyści z tego płynące są podobne do tych uzyskiwanych poprzez ćwiczenia fizyczne. No cóż… coś w tym jest. Pamiętam, że kiedy słuchałam muzyki to potrafiłam w niej odpłynąć, przelać przez nią swoje emocje i faktycznie wpływała na mnie korzystnie. Od dłuższego już czasu, który w lata już liczyć można, przebodźcowana dźwiękiem (czytaj: hałasem) w pracy szukam jedynie ciszy. I to takie błędne koło bo zapewne brak mi muzycznego odreagowania skoro psychicznie tak źle się czuję. Marzec zawsze był trudnym miesiącem, ogólnego przesilenia, ale ten pobił rekordy. W pracy takie braki kadrowe przez cały miesiąc, że cud, że to się w ogóle jeszcze kręci. Wojna wciąż się toczy i chociaż pewnie już coraz mniej uwagi jej poświęcamy to jednak świadomość pozostaje. Wiadomość o bardzo poważnej chorobie syna koleżanki poruszyła, a nawet poraziła mnie dogłębnie. Chociaż pandemia odwołana to my w sobotę na covidowy pogrzeb idziemy. Tyle stresów, smutków i złych informacji ciągle dociera, że już mam wrażenie, że nic innego nie istnieje. Czekam na te dobre jak na deszcz po suszy. I tak sobie myślę, że jak to wszystko się skończy i świat w końcu wynormalnieje (musi przecież, no nie?) to czeka nas nie 7, a 14 tłustych lat…

Reklama

Przygrzało

Wiosna jak już się zaczęła to na dobre. Z dnia na dzień. I zaskoczyło matkę ciepło niczym zima drogowców. Juniorka bez wiosennych butów póki co. Dobrze, że chociaż w lekkiej kurtce mogła dziś pójść do szkoły. Ale matka nie lepsza, jakoś we wiosnę uwierzyć nie mogła więc jej jedynym przygotowaniem do dzisiejszej aury były okulary z fotochromowymi soczewkami 😉

Photo by Nu00e9o Rioux on Pexels.com

Wiosna 2022

"Raz wzbiera we mnie nadzieja,
raz jestem niespokojna.
Zbyt wiele rzeczy się dzieje -
coś przyjdzie: miłość lub wojna.
 
Są znaki, że przyjdzie wojna:
kometa, orędzia, mowy.
Są znaki, że przyjdzie miłość:
serce, zawroty głowy.
 
Kometa błysnęła nocna,
gazeta nadbiegła dzienna.
O wiosno, wiosno miłosna!
Nie, nie miłosna. Wojenna!
 
Pełnia nadeszła wiosenna
i snów ze sobą naniosła.
O wiosno, wiosno wojenna!
Nie, nie wojenna. Miłosna!
 
Czytam codziennie dodatki,
wnioski z dodatków snuję,
obrywam na kwiatkach płatki:
kocha... lubi... szanuje...
 
Brzemienna! Wróżebna! Wiosno
inna od innych wiosen!
Cokolwiek byś mi przyniosła,
wszystko przyjmę i zniosę.
 
Na maju, rozstaju stoję
u dróg rozdrożnych i sprzecznych,
gdy obie te drogi twoje
wiodą do spraw ostatecznych.
 
Tęsknota nadciąga chmurą,
wieści przez radio płyną.
Czy pójdę, czy pójdę górą,
czy pójdę - doliną?"

Zuzanna Ginczanka "Maj 1939"

Nie znałam tego wiersza. Pierwszy raz przeczytałam go 24 lutego…

Posobotnik? A może przedniedzielnik?

mądrość z mojego kalendarza

Oj tak, bardzo brakuje mi właśnie takiego dnia pomiędzy. A w taki weekend jak obecny, że ze zdrowiem trochę słabo to już kompletnie. Ostatnie tygodnie były wyczerpujące, a do Świąt czas zapowiada się jeszcze gorzej. W weekendy człowiek goni za porządkiem w domu. A gdzie czas żeby usiąść z „wolną” głową i nic nie musieć i faktycznie zregenerować swoje siły fizyczne i psychiczne?

Obrazy wojny

Już myślałam, że przykładam wagę do zwykłej codzienności. Ale potem słyszę, że strzelano do ludzi stojących w kolejce po chleb, że bombarduje się miejsca gdzie chronią się matki z dziećmi, że dziewczynce rok starszej od mojej córki musiano amputować rękę na skutek odniesionych ran, słucham opowieści koleżanki, której córka jest wolontariuszką na granicy, patrzę na ukraińskie dzieci których w naszej szkole przybywa… i jednak dochodzę do wniosku, że nie czas na pierdolety.

autor: Aleksander Małachowski

Gdy patrzę na zdjęcia, nagrania, na ten widok zrujnowanych budynków, osiedli, miast to przypomina mi się początek serialu „Dom”, gdy ludzie wracają do zrujnowanej Warszawy. Ukraińcy też tak kiedyś będą wracać, znowu…

Juniorka na swojej tablicy magnetycznej ułożyła stwierdzenie, przesłanie. I poprosiła żebym zrobiła zdjęcie i zamieściła je tam gdzie ludzie przewijają i oglądają różne rzeczy (miała na myśli facebook), żeby zobaczyli…

People killin' people dyin'
Children hurtin', I hear them cryin'

where is the love...?

Kolejna dziwna wiosna

Piszę ten post od dobrych kilku dni, może nawet od tygodnia. Ale myśli nieskładne. Dwa lata temu zaczęła się pandemia, która choć może trochę odsunięta na boczny tor to jednak trwa, na oddziale covidowym właśnie leży ciocia. Od przeszło dwóch tygodni trwa wojna (co prawda są tacy, którzy powiedzą, że to nie nasza wojna więc nie ma co się tym zajmować… ale jak tak nie potrafię). Świat wypadł z orbity normalności. A nam w tym chaosie od tak długiego czasu przychodzi żyć i funkcjonować. W pracy wymagająco i wyczerpująco. Ale to już nie nowość. Poza tym robię zakupy. Badam się. Wychodzę z psem. Piorę. Wstawiam zmywarkę. Sprzątam gdy zostaje czas bo ważniejsze było przeszukanie rzeczy na prośbę Szwagierki by oddać małej Ukraince. O wiosenne akcenty dba Juniorka co i rusz wrzucając do zakupowego wózka doniczkę z hiacyntem. Oglądania informacji nie ograniczam bo Ukraińcy nie mają wyboru odcięcia się od tego co się dzieje. Denerwuje mnie optymizm ministra edukacji wtłaczającego ukraińskie dzieci w nasz system bez zmiany chociażby systemu oceniania. Denerwuję się gdy koleżanka opowiada, że usłyszała, że pomaga ciapatym. Denerwuje się bo radyjkowy ojciec już sączy jad niezgody. Towarzyszy mi brak koncentracji opierający się nawet o roztargnienie. Ale co zrobić, jak myśli uciekają od mojego życia w kierunku wojny. Obserwuję w szkole świetnie mówiącego po angielsku, ale nic po polsku, Kolę. Widzę, że to trudne dla Niego, i że najchętniej wróciłby do domu. Z końcem maja ukończyłby ukraińską klasę 8. W Polsce na cztery miesiące przed końcem roku jest w klasie 7 i nie rozumie o czym mowa, a lekcje polskiego czy historii to w ogóle jest abstrakcja… I tak wciąż się głowię jak mu ułatwić pobyt tutaj, wciąż na gorącej linii z wychowawcą bo On taki jakby „mój”, to tym bardziej by się chciało by czuł się dobrze. Rozwiązań systemowych brak, oddolna pomoc organizowana między zwykłymi ludźmi niedługo się wyczerpie ponieważ ludzie oddali już co mogli, a uchodźcza fala nie ustępuje. Sama wiem, że po Juniorce zostały mi już tylko do oddania rzeczy, z których wyrosła w ciągu ostatnich miesięcy. Do naszego mieszkania może przyjechać jeszcze mama z dwójką małych dzieci (nie chciała zostawiać męża, ale wczoraj zbombardowane zostało miasto 60km od nich… Olga wróciła przekonywać synową, żeby uciekała z nią do Polski). Człowiek praktycznie nic nie robi, a Oni są nam i tak niesamowicie wdzięczni. To, że życie zawsze toczy się mimo wszystko to mogę odczuwać też pozytywne emocje. Jestem dumna z Juniorki, która trochę otworzyła się na inne dzieci. To takie moje światełko i ulga w jej adaptacyjnym tunelu. Jestem z niej dumna bo na prośbę cioci, że potrzeba zabawek dla małej dziewczynki z Ukrainy, przygotowała dwie duże torby pluszaków (chociaż nigdy nie miała chęci oddać czegokolwiek co jej). Najdalej jest mi do skupiania się na przyjemnościach. Ale w wydłużającej się perspektywie i je jednak trzeba wpleść w życie. Juniorka chciałaby do kina i w końcu trzeba by ją zabrać… W katalogu bon prix zauważyłam sukienkę, którą mogłabym założyć na czerwcowe wesele, może już ją kupię. Alkohol to u nas rzadkość, ale skusiliśmy się wczoraj na lampkę greckiego wina i ten smak miło połechtał kubki smakowe, co w przedziwny sposób pozwoliło i na fizyczne odprężenie. I stąd się właśnie biorą uzależnienia, których przez te dwa dziwne lata na pewno nie ubyło.

kiedyś były oporniki, ja mam bransoletki