Nic się nie zmienia. Czasu ciągle mało na ogarnięcie rzeczywistości. Podziwiam rodziców wożących swoje dzieci na przeróżne zajęcia. Ja wożę na plastykę i już przez to jeden dzień całkowicie jest dla mnie wyjęty z tygodnia. Cieszę się, że na tańce chodzi w szkole w czasie gdy czeka na mnie w świetlicy, przynajmniej zajęcia się odbywają a popołudnie istnieje w normalnym trybie. W pracy rozwiązał się w worek z zebraniami, szkoleniami i konsultacjami. Przez kwarantannową karuzelę można się pogubić kiedy kto jest stacjonarnie. Po zeszłorocznych perturbacjach z zakupem kalendarza w tym roku już nie czekałam i już mam swój ścienny kalendarz na 2022 (ło matko już?!?) rok. Teraz padło na podróże, te takie większe bo i kartka z Dubajem jest. Za miesiąc już będzie po świętach… a ja ledwo co zaczynam ogarniać prezenty bo dopiero pomysły zaczynają się klarować. I tak sobie gram z czasem, raz w chowanego, raz w wyścigi… i tylko czasami budzę się w nocy i zastanawiam się jaki będzie dzień gdy wstanie słońce, czy będzie czas wstawać do pracy, czy może to jednak sobota. A na zakończenie zdjęcie jeszcze z października, zrobione w piękną, słoneczną sobotę. Z rzepakiem. Tak, z rzepakiem. Rzepak jest odmianą kapusty więc tak wygląda na początku. A przyszła wiosna będzie piękna ponieważ dom okala 7 hektarów rzepaku.

Nawet na przecinki nie mam czasu 😉