Gdzie jest wirus?

Od dawna nie sprawdzam statystyki zachorowań. Żyję normalnie, w miarę możliwości. Ale też nie ignoruję doniesień o zwiększającej się liczbie chorych. I nadal jednak uważam, noszę maseczkę tam gdzie powinnam. Natomiast obserwując otoczenie odniosłam ostatnio wrażenie, że wirus to chyba faktycznie tylko w sklepach się szerzy, ponieważ tylko tam dość sumiennie maski są noszone. W sobotę byliśmy na musicalu, widownia wypełniona co do miejsca czyli 800 osób, ludzie siedzą łokieć w łokieć, a kolanami opierają się o oparcie siedzenia poprzedzającego rzędu, to w sklepie dystans jest większy. Na wejściu wszyscy w maskach, ale w 95% przypadków zostały one zdjęte w operowej szatni wraz z okryciem wierzchnim…

Moje jedyne dziecko około połowy października będzie miało pasowanie na ucznia. Dyrekcja szkoły zdecydowała, że odbędzie się ono bez udziału rodziców. Ja wiem, że życie w pandemii jest męczące, nużące i frustrujące. Jest mi przykro, że nie wezmę udziału w tak ważnym dla dziecka wydarzeniu. Ale może gdybyśmy nie byli tak samowolni i negujący sytuację to może ilość fal jednak by się udało ograniczyć i szybciej wróciłaby normalność, której wszyscy tak chcemy…

Autor: PaniKa

córka, żona, matka (to chronologicznie), KOBIETA (to przede wszystkim), nadpobudliwa emocjonalnie introwertyczka (a to na marginesie)

8 myśli na temat “Gdzie jest wirus?”

  1. Z moich obserwacji wynika że wszyscy już albo zapomnieli o wirusie albo im tak spowszedniał że przestali nawy słyszeć informacje o kolejnych falach. Coraz częściej nawy w sklepach masek się nie nosi, albo są gdzieś na brodach. Nawet na lotniskach ludzie już się nie boją albo mają wszystko gdzieś i noszą maski pod nosem. Myślę że czas strachu dla większości już minął po prostu. Zmęczenie tematem dla jednych, szczepienia dodające odwagi dla drugich. Myślę, że choć pandemia tak szybko nie zniknie, wszystko wróci do normalności wkrótce, bo w ciągłym strachu i zamknięciu żyć się nie da. Natura zweryfikuje wszystko.

    1. natura z pewnością wszystko zweryfikuje, tylko jednak wolałabym żeby moja rodzina tej weryfikacji nie była poddana bo wynik jednak może być różny… a społeczeństwo podchodzi lekko do tematów, które w bolesny sposób nie dotykają ich osobiście

      1. Niestety. Ale również niestety niezależnie od naszej ostrożności jeśli inni olewają to i tak niewiele się zmieni. Szczególnie trudne jest to właśnie z małymi dziećmi. Rodzice innych dzieci mogą być antyszczepionkowcami, zachorować a ich dzieci przeniosą to na inne dzieci w szkole a potem do domu i reszty rodziny… Niestety. Przecież nie odseparujemy dzieci od rówieśników i nas samych! Obawiam się że nie ma tu dobrego rozwiązania. Mam w rodzinie takiego „korona-sceptyka” i żadne argumenty do niego nie trafiają. Sam przeszedł covid ale słabo i porównał to do grypy, gdy jego żona przeszła covid znacznie gorzej ale nadal w domu to stwierdził że ona zawsze chorowita była więc to zrozumiałe że wszystkie choroby gorzej przechodzi ale jednak z nich wychodzi… Ciotka nam zmarła na covid….”stara już była”powiedział… Nie ma na takich sposobu, a jest ich przerażająco dużo

  2. w moim otoczeniu wirus skończył się latem, wraz z początkiem wakacji, nad morzem nikt nie pamięta o wirusie… Dziś jechałam pociagiem do pracy i nawet konduktor nie miał maski, chyba jedyna miałam w zasięgu swojego wzroku

  3. Latem zupełnie zapomnieliśmy o wirusie – co jest zrozumiałe, bo to już wszystko długo trwa… A w pociągach to już zupełnie, nikt nie nosi maseczki. Ostatnio byłam w palmiarni i przy wejściu założyłam, ale dalej w środku wszyscy byli bez i też sobie darowałam.
    Przyznam, że i ja obecnie czuję się bezpiecznie, w zasadzie jedyne, czego się poważniej obawiam, to żeby małych dzieci nie zarazić. Tylko moje powikłanie pocovidowe, czyli odrastające sterczące włosy, działają mi trochę na nerwy.

  4. Też zauważyłam że większość ma już gdzieś wirusa i zagrożenie. Nawet w dużych sklepach wiele osób bez masek i nikt już tego nie pilnuje. Nie wiadomo co o tym myśleć, z jednej strony straszą zamykaniem szkół i statystykami, z drugiej jakoś tak ludzie odpuścili pilnowanie się i przejmowanie tym tematem.

  5. I ja czuję podobnie. Prasa donosi o coraz większej liczbie zakażeń, ale jakoś strachu nie czuć. Zmęczyliśmy się, no i zaszczepiliśmy

Dodaj odpowiedź do stopociechblog Anuluj pisanie odpowiedzi

Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij