Niespójna? Niejednorodna? Cień. Iskra. Wiatr. Motyl. Ziarnko piasku. Zabłąkana łódeczka wśród raf. Gdy powstawał ten blog byłam krótko po lekturze „Cienia wiatru”. A, że powstawał bez przygotowania to ten wciąż we mnie pobrzmiewający tytuł został i jego nazwą. Lubię takie dające pole wyobraźni tytuły: „Cień wiatru”, „Więzień nieba”, „Miasto z mgły”, „Gra anioła”. Zafon był w tym mistrzem. Potem przylgnął do mnie tekst piosenki Anny Marii Jopek „Ale jestem”. W refrenie zapisana jestem cała ja. To hymn tego bloga. Później, nawet nie wiem kiedy, zaczął towarzyszyć mi motyl. Może jako symbol duszy, czy motyw przemiany. Nie wiem. W każdym razie jest już częścią mnie. Jedyny problem jest w tym, że chciałabym te trzy motywy główne połączyć w jeden obraz. Co nie zawsze wychodzi, bo zazwyczaj jeden staje się dominujący, a inny praktycznie niezauważalny. Dlatego co jakiś czas na blogu dokonują się pewne zmiany, tak jak teraz. Wczoraj czytając Juniorce „Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek” trzecia powiedziała: każde prawo ma swoje lewo. I tak właśnie jest, wszystko ma swoje odcienie, takie spektrum od prawa do lewa. I jedno bez drugiego istnieć nie może. Tak jak i ja.