Gdy zaczyna się wiosna mojego Męża opętuje motocyklowy diabeł 😉 Uwielbia jeździć. Czemu się nie dziwię bo i ja lubię być plecakiem na motocyklu. Jeździłam z Tatą jako nastolatka więc weszło to w krew. Mnie, asekurantkę kręcą motocykle 😉 I trochę kilometrów z Mężem też mam przejeżdżonych. Nawet w sukni ślubnej, do kościoła czarną Wołgą, a na salę weselną srebrnym Suzuki (i w tym momencie gdyby nie uszy to uśmiechy mielibyśmy dookoła głowy). Były też motocyklowe jednodniowe wyprawy do Sopotu, gdzie kufer robił za siedzisko na plaży 😉 Gdy sprzedawał suzuki obraziłam się nie na żarty, wsiadłam w samochód i pojechałam ochłonąć. Staraliśmy się wtedy o dziecko i wiedziałam, że to ostatni taki swobodny sezon. Potem był KTM Duke (taki trochę dzikus), po dłuższej przerwie i już jako matce w pierwszej chwili trudniej było mi na nim odnaleźć luz w biodrach i je uwolnić, chociaż na podobnym Kawasaki w czasach przedmacierzyńskich czułam się swobodnie. Honda Shadow była bardzo wygodna. Ale już teraz praktycznie nie jeżdżę. Głupio mi prosić Mamę o opiekę nad Juniorką tylko po to, żeby poszaleć… więc Mężu umawia się z chłopakami i jadą na kilkugodzinną przejażdżkę. Ostatni motor Mężu sprzedał 2 sezony temu, bo kasa była potrzebna na inwestycję. Od tej pory gdy zaczyna się sezon to go nosi. W tym roku to już trzeci zryw i możliwe, że zakończy się zakupem. Teraz padło na turystyka więc można by nim spokojnie objechać Polskę wzdłuż granicy. Kiedyś taki był plan, ale plany jak wiadomo ulegają różnym perturbacjom. Dziś ma go oglądać i też jest niebieski. A mój kask jest czarny z żółto – pomarńczowo – czerwononymi elementami. Muszę zobaczyć jak to będzie się kolorystycznie zgrywało 😉

Odważnie. I już wiem, gdzie Ty te cienie wiatru widziałaś. Podczas jazdy na motorze! 🙂 Wizualnie motory tak, ale bezpieczniej czuję się w samochodzie..
w upał ten pęd powietrza to czysta przyjemność, tylko na światłach bywa gorąco 😉 i jakieś cienie wiatru też się wtedy uchwyci 😉 chociaż inspiracją była powieść 😉
Podziwiam każda pasję !!!. Jak ktoś słusznie powiedział:” pasja jest narzędziem do szczęścia”. ….Czytałam już dawniej o tej Twojej „motocyklowej miłości” opisywanej we wczesnych Twoich wpisach 🙂 …A marzenia ? Trzeba je mieć , czasem robią nam „psikusa” i się spełniają , czego Ci życzę. Ja kilka razy byłam motocykowa pasażerką (plecakiem 🙂 🙂 🙂 ) , ale miałam chyba większy stres niż przyjemność. Ale widzę „harleyowców” to na ich widok się uśmiecham i może nawet zazdroszczę?
😉 bo i mnie z każdym nowym sezonem sentyment nachodzi 😉 to i wpisy się pojawiają
Fajnie, że mężowie mają pasje a my im nie przeszkadzamy. Każdy źle kojarzy szaleństwo na motorze i mówią, że to jeżdżący dawcy.., ale wszystko jest dla ludzi, jak się z głową do tego podchodzi. Szerokiej drogi.
w niektórych pasjach mężczyznom, jak i kobietom, nie wolno przeszkadzać 😉 niestety nie są tak chronieni jak kierowcy samochodów więc o ostateczność łatwiej chociaż nie zawsze to ich wina czy brawura
Dziękujemy 🙂
👍😊
Odważnie. 🙂 Tak kojarzę, że fanom motorów ta fascynacja raczej nie mija. 😉
Nawet ja widzę zalety, chociaż dla siebie wybrałabym raczej skuterek z przeznaczeniem do miasta. Siedziałam na motorze dwa razy w życiu, a raczej tylko się do niego przymierzałam: raz do zdjęcia, a raz w hali wystawowej BMW i wtedy wybrałam idealny typ dla siebie. 😉
właśnie BMW na dwóch kołach Mężu wraca do domu 😉
o proszę. 😀
ale skuterki też są fajne jeszcze tak jak klimat bardziej niż nasz sprzyja jednośladom, pamiętam we Włoszech, te dziewczyny w sukienkach na skuterkach, bajka 😉
Jakby motocykl z koszem był (taki mi się podobał) jakim Kloss jeździł, to i Juniorka z Wami mogłaby jeździć,
oj Juniorka by chciała, nawet chciała żeby Tata motocyklem ją ze szkoły odebrał 😉
Piękny. Sama bym na takim pojeździła 🙂
i naprawdę wygodny 🙂
sąsiad kupił właśnie nowy model. mnie lekko te maszyny przerażają:)
takie mogą się wydawać, ale jak się połknie bakcyla to już miłość 😉 na całe życie 😉