Wolę kursy i szkolenia w formie webinarów czy samokształcenia udostępniane na różnych platformach. Jeszcze przed pandemią wybierałam takie formy przede wszystkim, choć było ich znacznie mniej niż teraz. Pasuje mi taka forma dokształcania i zawsze byłam zadowolona. Do przedwczoraj, kiedy to zabrałam się za okresowe bhp. I choć poprzednich szkoleń z tego zakresu w wersji stacjonarnej szczerze nie lubiłam, to tym razem jednak doszłam do wniosku, że były zawsze lepiej przygotowane i przeprowadzone niż to on-line’owe. 160 stron materiału w 3 modułach, żywcem przeniesionego z podręczników i zero odniesień do realnych sytuacji. Chciałam zaliczyć wszystkie 3 testy jednego dnia, żeby nie tracić prawdziwie feryjnych dni więc się zawzięłam. Klęłam i psioczyłam. A po stwierdzeniu Juniorki: „jeszcze siedzisz w tym internecie!?!” miałam ochotę rzucić laptopem o ścianę. Ale skończyłam i mam nadzieję zapomnieć o tym szaleństwie na kolejne 5 lat.
Tymczasem przez wtorek śniegu jeszcze trochę dopadało, co prawda ilość nie jest zawrotna, ale i tak cieszy i małych i dużych (o, dziwo). Sanki w ciągłym użyciu, choć ciągniecie 24 kg po naszych wertepach do najłatwiejszych nie należy, ale się jeździ to znaczy ciągnie 😉 Ze śnieżnych babek powstał fort, jest też nowy bałwan (postawiony w niedostępnym dla psów miejscu). Rękawiczki schną na kaloryferach. A kurtkę Juniorki to wczoraj od razu jedynie można było wyprać 😉 lepiąc bałwana gdy już zmierzchało dokopała się do błota 😉 na szczęście kurtka powieszona nad kaloryferem na dzisiejsze wyjście już była gotowa. Teraz odsapka, obiad i powrót do krainy śniegu 😉
U mnie to zależy. Przy wydarzeniach online mam mniejsze opory – ale i tak jak na razie w żadnym nie brałam udziału. Materiałów do nauki łatwiej mi szukać w internecie, nawet płatnych, niż gdybym miała gdzieś iść się zapisać na kurs. Typowego szkolenia online jeszcze nie miałam, więc nie mogę ocenić. Za to kurs językowy da się, ale na żywo jakoś wygodniej – chociaż sama możliwość super, bo można sobie znaleźć lektora z dowolnego miejsca na świecie. 🙂
BHP w pracy to zawsze była u mnie totalna formalność. Wchodząc do wielu zakładów też trzeba zostać przeszkolonym i czasami faktycznie ktoś wyjaśnia, co jest niebezpiecznego (zwykle wszędzie to samo ;)), a czasami tylko trzeba się podpisać.
Kraina śniegu zawitała też na południe. Bardzo mi się to podoba, ale w takich okolicznościach nie ma to jak praca z domu. 😀
szczególnie jak ten wielki mróz przyjdzie 😉
a moje wolne akurat się skończy i oby samochód odpalił po kilku godzinach stania na parkingu
Jeszcze szkolenia bhp online nie miałam, ale chyba wolę takie na żywo. Tak jak i kurs angielskiego, przy którym w necie mnie trafiało. Śniegu zazdrościmy bardzo, tych sanek i bałwana 🙂 Nawet tych mokrych rękawiczek i kurtki do prania. Bawcie się dobrze 🙂
W jednej z korporacji katowano mnie szkoleniami on-line… brrrr
Szkolenia stacjonarne są często nudne, ale za to przerwa kawowa extra 😀
Szczęśliwe dzieci to brudne dzieci 😉 Tak kiedyś mawiano (w odróżnieniu od wystrojonych odświętnie biedaków, którym nie wolno było się ubrudzić), więc Juniorka była najszczęśliwsza na świecie 😉
śnieg uratował ferie 🙂
Naszemu bałwanowi ktoś ukradł czapkę zrobioną z doniczki. Ten ktoś widocznie dużo bardziej jej potrzebował niż nasz bałwan.
naszą doniczkę dziś wiatr bałwanowi zwiał 😉 ale znalazłyśmy
Dla mnie to bhp nawet na żywca było patrzeniem po suficie i buziach innych. No czasem coś zapisałam, na przykład o wchodzeniu na drabinę. Od metra jestem na wysokościach. A ja w szkole, żeby powiesić prace dzieci na wystawie zawsze pracowałam na wysokości, jak sie okazuje bez uprawnień. Przeżyłam :-)))
Ja już na 30 cm czuję się na wysokościach 😉
Ha ha ha..czyli skok na gumie nam nie grozi😄
Absolutnie nie 😉
Amen