U suni to nie nowotwór, ale dobrze też nie jest. Weterynarz we wtorek założył szwy tymczasowo ratujące sytuację. Codziennie aplikujemy zastrzyki. Szwy jednak średnio się spisują bo codziennie wypadające tkanki trzeba odprowadzać do wewnątrz. Co budzi niepokój bo jak szwy nie spełnią swojej roli to konieczna będzie natychmiastowa operacja, która w tej fazie cyklu u suki jest obarczona bardzo dużym ryzykiem wykrwawienia i nasz wet nawet się teraz tego nie podejmie, trzeba by szukać gdzie indziej. Jak szwy wytrzymają to operacja i tak będzie konieczna, ale za 3 miesiące można ją przeprowadzić dużo bezpieczniej bo ryzyko krwotoku zmaleje. No ale musimy te 3 miesiące przetrwać…
A pies, no cóż, owładnięty feromonami żyje tylko miłością i jak już bywało wcześniej przestał jeść. Tylko pilnuje swojej pani, piszczy i obmyśla sposób jak się do niej przedostać, co jest absolutnie zabronione.
Współczuję. Chorobę zwierzęcia przeżywa się równie mocno. A najgorsze, że zwierzę nie powie co boli. Nie znosiłam okresu rui u mojej suni. Całe psie tabuny za mną łaziły do szkoły.
Och, zawsze mnie martwią psie smutki… Dlatego nie mogłabym być weterynarzem…
Biedactwo taki piesek w chorobie, a i dla Was to też trudne przetrwać taki czas. Pozostaje dbać jak tylko można i być przy niej..
Strasznie trudno się patrzy na cierpienie zwierząt… są takie bezbronne i uzależnione od dobrego serca ludzi. Na szczęście Waszej suni tego nie brakuje 🙂 Trzymam kciuki, aby się z tego wylizała!
dziękuję, mała bo mała, ale poprawa jest, a leczenie jeszcze trwa więc może się uda
Przykro mi 😦 Współczuje 😦
eh, dzięki 🙂 całe szczęście jest maleńka poprawa, ale to już zawsze coś bo zastrzyki do wtorku więc może uda się dotrwać do czasu, w którym operacja będzie mniej trudna
Zdrowia dla piesiuni!
Nie mogę z telefonu do Ciebie pisać, ale czytałam i trzymam kciuki za sunię. Biedactwa nie mogą nam powiedzieć tego, co by chciały a my nie zawsze potrafimy je zrozumieć i w czas pomóc.
Dzięki Aniu, jest poprawa więc dotrwamy do bezpieczniejszego terminu na operację