W poniedziałek pracowałam od 6:30 do 20:00 (ale za wycieczki nie płaci się nadgodzin). Można by powiedzieć, że fajnie, że pozwiedzać można. Czasami faktycznie „coś” człowiek użyje, ale głównie taki wyjazd jest stresem, tym bardziej gdy jedzie się z młodszymi dziećmi. Jechała jedna klasa więc ilościowo niby nie było źle, ale problemów jednak było mnóstwo. Jedno wymiotowało i miało rozwolnienie, dwójka innych tylko wymiotowała, jednemu leciała krew z nosa. Zgubioną legitymację, 50 zł i czapkę pomijam jako niezagrażające zdrowiu. Do tego upał, na nieprzewiewnym rynku w czasie gry miejskiej dawał się we znaki. Mankamentem też był sposób ułożenia zajęć przez organizatora ponieważ chodziliśmy w tą i z powrotem, licząc ciągle głowy co by się nie pogubili w obcym mieście 170 km od domu. Zrobiłam dosłownie 3 zdjęcia, wróciłam wymęczona i poparzona słońcem. Całe szczęście nie zawsze jest tak źle.

A dziś innych wspomnień na pewno nie czar. Po raz trzeci przekonuję się, że zakup pojedynczych książek w księgarniach internetowych idzie błyskawicznie to z dużymi zamówieniami (naprawdę dużymi) nie radzą sobie tak dobrze mimo odręcznej dostępności towaru. I znowu tydzień ogromnego stresu przede mną czy wszystko przyjdzie na czas, szczególnie, że nadal nie mam odpowiedzi od części rodziców co do preferencji ich pociech na książkowe nagrody…
Mam nadzieję, że jutro choć odrobinę zresetuje się na „Strasznym dworze”.
To wielka odpowiedzialność, masz pod opieką nie swoje dzieci. Mało kto to docenia i rozumie. Serio.
Dokładnie, też już wiem jak taka wycieczka z dziecięcą ekipą jest męcząca. To stres, żeby się nic nie stało i żeby dzieci cało wróciły do domu. Powinni za to dopłacać bez gadania.
Cherezińska i u mnie ma wysokie noty, fajnie że choć chwilę mogłaś spędzić w klimacie jej książek, może warto się wybrać tam na wycieczkę bez szkolnej ferajny wtedy szansa na spokojne zwiedzanie 🙂
To akurat był Poznań i tamtejszy Ostrów Tumski. Chętniej wrociłabym do Gniezna, bo byłam jeszcze przed fascynacją książkami Cherezińskiej i zwiedziłabym Ostrów Lednicki bo tam jeszcze nie byłam
Gdy zwiedzaliśmy Gniezno też mocno czułam klimat tego miejsca, od strony wizualnej, historycznej i powieściowej. Mówisz Ostrów Lednicki? Też nas tam jeszcze nie było, trzeba to nadrobić czego i Tobie życzę 🙂
Gniezno już wtedy w jakiś sposób mnie urzekło. W ogóle lubię takie miejsca pełne żywej historii. Pewnie to efekt wychowania się w mieście pod hasłem „gotyk na dotyk” w którym jak się wczuję to wyobrażam sobie krzyżaka wychodzącego zza murów przy ruinach zamku 😉
Fakt, masz tam kawał historycznych budowli i nic dziwnego że Cię wciągnęło 🙂 Ja ten zew poczułam, gdy zaczęłam podróżować, zwiedzać i czytać o historii naszego (i nie tylko) kraju..