Piątkowe popołudnie tym razem miałam wolne. Ale trapiona dolegliwościami fizycznymi i egzystencjalnymi postawiłam na nicnierobienie. W sobotę przysięga wojskowa. Miało być krótko, a wyszło tak, że z domu wychodziliśmy o 9:30 a wróciliśmy przed 18 bo z tej okazji była dosyć duża (jak się dowiedzieliśmy w ostatniej chwili) impreza rodzinna. Po powrocie zdążyłam już tylko zrobić pranie Juniorki. Nasze pranie to już dzisiejszy poranek. Zaraz obiad i wyjście na inne spotkanie rodzinne. W domu generalnie mały burdel, posprząta się… ehm… kiedyś. Czy odprężę się w ten weekend? Nie wiem. Samopoczucie generalnie dobre. Ale takie „imprezy” powodują u mnie jakieś pobudzenie emocjonalne, którego długo nie potrafię skanalizować i nosi mnie jak dziecko po nadmiarze bodźców.
uzupełnienie z Blox z dnia: 24 lutego 2019