Częstotliwość chodzenia do kina spadła dramatycznie. Mąż co prawda był nie dawno, ale z kolegą bo film nie był w moich klimatach. Teraz jest Bond, na którego Małż by chętnie poszedł, wchodzą „Listy do M 2”, na które ja mam ochotę. Do kina lubimy chodzić razem bo fajniej dzielić się wrażeniami niż słuchać tylko opowiadania. Ale co z godzinami seansów? Po pracy to trzeba zająć się Juniorką i dać odpocząć Babci, która zajmowała się nią cały dzień. W weekendy to jakoś tak nigdy nie lubiłam chodzić do kina. Pozostają więc ostatnie seanse na przykład w piątki lub soboty. Po uśpieniu Juniorki, która już Babci nie da popalić 😉 można się spokojnie wyrwać. Odespać późny powrót też jako tako będzie kiedy. Pierwsze wyjście chyba w przyszłym tygodniu.
Zgasimy w kinie światło
<p style="text-align: …